sobota, 13 lutego 2016

5 wielozadaniowych kosmetyków!

Mam nadzieję, że dzisiejszy post otworzy cykl na blogu o wielozadaniowych kosmetykach. Czasami powiększamy zawartość swojej kosmetyczki o rzeczy, które powielają inne pod kątem zastosowania. Może warto spojrzeć na różne kosmetyki z innej perspektywy? 
Przedstawiam Wam pięć pierwszych produktów, które biorę pod lupę. Są dość oczywiste, ale czasami takie rozwiązania przychodzą nam najciężej. 


1. Róż do policzków, Glowing Peach 21651, Oriflame
2. Cienie z jedwabiem z witaminą E, Wibo
3. Biała kredka do oczu, KOHL Pencil, Oriflame
4. Paleta cieni, Nude Make Up Kit, Wibo
5. Szminka, Moisture Renew 510 Mayfair Red Lady, Rimmel
1. Róż do policzków:
Idealnie sprawdza się w swojej roli podkreślając kości policzkowe. Ma w sobie błyszczące drobinki, jednak nie są one bardzo widoczne na skórze po nałożeniu. 
Tak jak każdy inny róż do policzków idealnie sprawdza się w roli cienia do powiek. Możemy pomieszać go z brązem lub nałożyć samego na załamanie powieki. ;)
2. Brązowe cienie:
Ich pigmentacja nie jest może wybitna, ale dla mnie wystarczająca. Nie maluje się zbyt często, przez co nawet konieczność nałożenia większej ilości produktu (na czym traci na wydajności) nie jest problemem. Jednak poza stosowaniem tej paletki czterech cieni do makijażu dziennego, można ją wykorzystać do podkreślenia brwi. Jestem blondynką, więc moja oprawa oczu automatycznie jest nieco jaśniejsza, a właśnie ta paletka pozwala na stopniowe nakładanie koloru na brwi i delikatne ich podkreślenie.
3. Biała kredka:
Powiększa oko znajdując się na dolnej linii wodnej, ale może mieć też inne zastosowanie. Możemy rozjaśnić nią łuk brwiowy nakładając ją na to miejsce i rozcierając. Podobnie służy w wewnętrznych kącikach oczu.
4. Paletka cieni w naturalnych kolorach:
Hm, ta paletka to nienajlepszy zakup biorąc pod uwagę jakość, pigmentację i osypywanie się cieni, ale na szczęście jej cena wynagradza żal po zakupie, bo trzeba wyłożyć za nią jedyne 11zł. Metaliczne cienie są jednak w miarę dobre (może kiedyś przedstawię Wam je na ręce) i te jaśniejsze odcienie (różowy, szary) idealnie sprawdzają się w roli rozświetlacza.
5. Szminka w intensywnym kolorze:
Nie zawsze mamy ochotę nakładać intensywny odcień na nasze usta, a jednak chciałybyśmy podkreślić ich kolor lub po prostu ożywić tylko w niewielkim stopniu makijaż. Nakładając taką nawilżającą szminkę na usta delikatnie palcem lub pędzelkiem z niewielką ilością produktu możemy stworzyć subtelną mgiełkę koloru.

To tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że zmotywowałam Was do patrzenia na kosmetyki nie tylko pod kątem ich zastosowania, które zalecają producenci. :)

sobota, 26 września 2015

Ogólnie o pielęgnacji mojej cery

Dzisiaj postanowiłam nieco usystematyzować moją pielęgnację i sprawdzić, co muszę jeszcze dokupić, by w pełni wykonywać swój plan.



Dla ciekawych, jaki jest typ mojej cery odsyłam do tego posta.
Przede wszystkim dwa razy dziennie oczyszczam swoją twarz. Rano jest to żel do mycia z Babydream, który zakupiłam w Rossmannie. Kiedy mi się wykończy, pomyślę nad czymś innym jak chociażby mydło Dove (wersja tańsza) lub Cetaphil, jeśli tylko będę miała zastrzyk gotówki. :)
Wieczorem zmywam makijaż metodą OCM, która wykonuję za pomocą trzech olejków: oleju rycynowego, oleju z czarnuszki siewnej i olejku Tamanu (3-4 kropel). Mieszam je w proporcji 40% olejku rycynowego i 60% z czarnuszki w kieliszku, potem nakładam na twarz i zmywam wacikami zamoczonymi w ciepłej (nie gorącej) wodzie. Potem spłukuję twarz zimną wodą i wycieram ręcznikiem papierowym. Już od dłuższego czasu nie używam normalnych ręczników do wycierania twarzy i zauważyłam poprawę, więc polecam to naprawdę każdemu, kto ma kapryśną cerę. Myślę nad tym, żeby od czasu do czasu zmyć oleje za pomocą parówki z jakimiś ziołami (np. bratkiem), np. raz w tygodniu, jednak nie wiem, jak jeszcze będzie wyglądał mój semestr na studiach i na ile czasu będę mogła sobie pozwolić. :)
Do demakijażu oczu używam mleczka ogórkowego z Ziaji. Kupiłam go, ponieważ był jedynym sensownym mleczkiem w moim osiedlowym sklepie, a potrzebowałam czegoś do demakijażu na zaraz, więc jak tylko go wykończę zainwestuję w jakiś płyn micelarny lub taki dwufazowy płyn z Garniera
Muszę sobie zakupić jeszcze jakąś maść do nakładania wieczorem, myślałam właśnie nad Hascodermem. Jeszcze go nie używałam, a mam ochotę wypróbować coś nowego.
Na ropne zmiany często też punktowo używam maści ichtiolowej
Co dwa dni pod makijaż będę nakładać krem nawilżający z Iwostinu. Zobaczę jeszcze na ile polubimy się w takim zestawieniu i czy nie będzie to jednak zbyt często.
Dwa razy w tygodniu planuję wykonywać peeling enzymatyczny, a raz w tygodniu maseczkę z glinki. Te dwie rzeczy są jeszcze do kupienia. Na razie używam maseczki z szarej glinki z Ziaji (takie w saszetkach), peelingu nie mam w ogóle, więc będę musiała sobie na dniach go dokupić. 

To na tyle z pielęgnacji. Zamierzam również zmienić swoje "złe nawyki" związane z cerą trądzikową, jednak o nich w innym poście. Pozdrawiam! :)


środa, 23 września 2015

Krem przywracający nawilżenie z Iwostinu- wybawienie dla cery trądzikowej?

Dzisiejszym bohaterem postu będzie krem przywracający nawilżenie z Iwostinu. Pochodzi z gamy produktów o nazwie Purritin, która skierowana jest dla osób posiadających cerę mieszaną, przetłuszczającą się i skłonną do zmian trądzikowych.  Sam krem natomiast jest produkowany z myślą o zniwelowaniu przesuszenia skóry powstałego w wyniku kuracji dermatologicznej


Swoją przygodę z produktami marki Iwostin zaczęłam bardzo dawno. Kiedy na mojej cerze pojawiało się coraz więcej niedoskonałości, a domowe sposoby przestały dawać jakiekolwiek rezultaty mama poleciła mi zakupić coś aptecznego. Tam właśnie trafiłam na te dermokosmetyki i skupiłam się głównie na grupce w zielonych opakowaniach, które są odpowiednie dla mojej skóry. Każdemu znajomemu który nie chce próbować leczenia dermatologicznego, a ma jakieś "ale" do swojej cery polecam właśnie Iwostin. Ale do rzeczy!

Krem kosztuje ponad 20 zł i możemy go dostać zarówno w drogeriach na stoiskach z dermokosmetykami jak i w aptekach. 


Lubię czytać etykietki czy też informacje od producentów i chciałabym wierzyć we wszystkie ich obietnice, jednak często zdarza się, że to nic innego jak chwyt marketingowy.
Dzisiaj chciałabym właśnie zmierzyć moje oczekiwania z rzeczywistością, by pomóc Wam dokonać wyboru.

Obietnice związane z długotrwałym nawilżeniem i kojeniem skóry oraz podrażnień nie są puste. Moja skóra jest nawilżona, suche skórki są w pewnym stopniu zniwelowane, a skóra tak jakby uspokojona. 
Zwykle nakładam go rano, a potem nakładam korektor miejscowo na niedoskonałości. Nie zawsze smaruję całą twarz podkładem. To że nasz krem idealnie nadaje się jako baza pod makijaż nie jest do końca prawdziwe. Wprawdzie podkład rozprowadza się gładko i równomiernie, co jest zdecydowanym plusem, jednak po chwili zaczynam się dosyć mocno świecić. Są osoby, którym to nie przeszkadza i zadowala ich taki efekt glow na twarzy, jednak ja do nich nie należę. :)


Nie będę tutaj pisać o tym, czy pomógł mi uspokoić cerę czy też nie. Mogę jedynie dodać, że nie powodował u mnie większego wysypu niż zwykle mam, co mnie w 100% zadowala, bo od leczenia mam coś innego. Nie spodziewałabym się po nim cudów, to jedynie krem.

Produkty Iwostinu mają swój charakterystyczny zapach, do którego jesteśmy w stanie się przyzwyczaić, jednak na początku może trochę drażnić.


Spełnia swoją podstawową funkcję, jakim jest nawilżenie, wygładzenie i kojenie podrażnień. Podkreśla jednak świecenie się skóry, przez co dziewczyny mające już problem z przetłuszczającą się cerą mogą się zawieść pod tym względem.

Zgodnie z zaleceniami powinno się go stosować minimum dwa razy dziennie, jednak ja nakładam go jedynie rano.

Jest dobrym kosmetykiem dla cer trądzikowych, a całą gamę produktów- Purritin serdecznie polecam dla osób, które nie wiedzą czego używać dla swojej mieszanej/ tłustej cery. :)